Ruszamy czerwonym szlakiem na Wzgórza Rymanowskie i szukamy miejsca, w którym nie ma lipy… i jest woda.
Dochodzimy w okolice miejscowości Rymanów Zdrój, bo dalej nam nie wolno. Wśród wysokich traw, niczym lew na sawannie, wyłania się leśniczy, który wzorem rycerza na białym koniu ratuje nas przed utonięciem w chaszczach i atakami wściekłych gzów.
Jednak zanim to nastąpiło, ziściło się to, co do czasu mogło być tylko marzeniem – mrożona kawa!